Trzeba przeżyć. Kwadrans z Magiem (5) – Mirosław Antoni Glazik (M.A.G.) komentuje – to autorski program poświęcony sztuce życia. Tym razem Mag opowiada o swoich spotkaniach z Janem Pawłem II – Papieżem Polakiem. Pisarz propaguje zdrowy styl życia, w zgodzie z naturą, utrzymywanie dobrych relacji z innymi ludźmi, zalecający samodzielne myślenie i poszukiwanie prawdy, dobra i piękna. M. A. Glazik to aktywny nauczyciel, pisarz i dramaturg, mieszkający i pracujący na wsi i w dużym mieście.
Filmowanie: Małgorzata Rybacka
Moje spotkanie z ojcem Świętym
Gdy w moim ręku znalazło się zaproszenie na spotkanie Jego Świątobliwości Jana Pawła II ze środowiskami twórczymi Polski (13 VI 1987 r.), poczułem się jak człowiek, którego Bóg obdarzył niespodziewanym dobrem.
Pierwsza pielgrzymkę obserwowałem w telewizorze, podczas drugiej wizyty Papieża znajdowałem się na Placu Jasnogórskim, a teraz miałem być tak blisko Ojca Świętego, jak nigdy dotąd.
Trzecia wizyta Papieża w Ojczyźnie. Wspólne nabożeństwa. Tym bardziej się cieszyłem, że będę mógł wyjechać na spotkanie do Warszawy, im bardziej uświadomiłem sobie, że to, co mogliśmy zobaczyć w naszej telewizji, było zaledwie namiastką tego, czego od niej oczekiwaliśmy. Zamiast bogatego obrazu pielgrzymki naszego Rodaka, ubożuchne - moim zdaniem - relacje, często opatrzone natrętnym komentarzem spikerów, a w dodatku wiele transmisji miało zasięg tylko lokalny.
Rano znajdowałem się w drodze do Warszawy. W pociągu panowała przyjemna atmosfera. Pasażerowie dzielili się swoimi spostrzeżeniami i przeżyciami ze szlaku pielgrzymki.
Około godz. 17 znalazłem się we wnętrzu kościoła Świętego Krzyża. Świątynia szybko zapełniła się. Widziałem wielu wybitnych, znanych artystów. Czułem, że jestem naocznym świadkiem wydarzenia o wielkiej wadze, świadczącego o nowej formie obecności artystów w życiu Kościoła. Słuchając recytacji, w napięciu oczekiwaliśmy na przybycie Papieża. Przez rozwarte drzwi świątyni na tle pogodnego niebo widać było sylwetkę Chrystusa pochylonego pod ciężarem krzyża. O godz. 19.35 koło tego pomnika odezwały się burzliwe oklaski. Wszyscy wstali. Dostrzegłem nieco pochyloną sylwetkę Papieża, który po chwili wkroczył do kościoła, witany narastającymi oklaskami. Powitanie przedłużyło się do pół godziny. Widziałem łzy w oczach ludzi.
Odniosłem wrażenie, że z ludzkich serc zniknęła bariera lęku i wzajemnej nieufności, a pojawiło się poczucie autentycznej wspólnoty. Artyści — to przeważnie samotnicy. Jednak samo pojawienie się Ojca Świętego obudziło ogromną siłę integrującą ponad tysiąc osób liczącą grupę. W tej chwili poczułem, że jestem cząstką wielkiego narodu, który gdyby zespolił swe siły, pokonałby niejedną trudność.
Przemówienie Papieża nie zawierało prostych wskazówek. Trzeba je uważnie studiować. Artyści znajdą w nim wiele cennych, skłaniających do refleksji myśli. Mnie szczególnie zapadły w pamięć następujące fragmenty wypowiedzi Ojca Świętego:
„Ludzkie zapotrzebowania łączą się z wymiarem Słowa, Logosu — a więc Prawdy, łączą się takie z wymiarem Etosu: a więc wolności kierowanej prawdą. Głód wolności ostatecznie zaspakaja się przez miłość!"
„Chleb i Słowo. Kultura i ekonomia. Czy się wykluczają? Czy się wzajemnie zwalczają? Nie, po prostu się dopełniają. Jednakże ze stanowiska pełni człowieka trzeba, by również ekonomia uczestniczyła w kulturze. Aby była jej zasadniczo podporządkowana..."
„Chrystus odpowiada na najgłębsze głody ludzkiej istoty. Takim właśnie jest głód miłości."
„Duch ludzki żyje prawdą i miłością Stąd rodzi się potrzeba piękna. Powiedział poeta: «Cóż wiesz o pięknem?.. Kształtem jest Miłości» (C. Norwid, «Promethidion»). Jest to zaś miłość twórcza. Miłość, która dostarcza natchnienia. Dostarcza najgłębszych motywów w twórczej działalności człowieka."
„Cieszę się, że intelektualiści, artyści, ludzie kultury znajdują w Kościele przestrzeń wolności, której nieraz brakuje im gdzie indziej..."
Po liturgii Ojciec Święty, wychodząc z kościoła, żegnał się z ludźmi stojącymi po prawej stronie przejścia. Minęła już godz. 22. Przede mną stał tylko starszy pan, toteż miałem nadzieję zobaczyć Jana Pawła II z bliska. Zebrani w świątyni zachowywali się różnie. Jedni niecierpliwili się i starali się zdobyć jak najlepsze miejsce, inni spokojnie oczekiwali na przejście. Niektórzy pozostawali w modlitewnym skupieniu. Panowała atmosfera życzliwości i wyrozumiałości. Ojciec Święty szedł powali. Musiał być bardzo zmęczony, a przecież widać było, że pragnie każdego z zebranych dostrzec, wysłuchać. Podałem Ojcu Świętemu dłoń, powiedziałem: „Dziękuję" i zaniemówiłem. Ale zaraz przypomniałem sobie o obietnicy danej młodemu mężczyźnie stojącemu za mną i szybko ustąpiłem mu swoje miejsce. Jednak Papież już oddalił się. Młodzieniec zawołał błagalnie: „Ojcze Święty”. Papież cofnął się o podał mu dłoń.
Информация по комментариям в разработке