W DRUGĄ ROCZNICĘ ODEJŚCIA
Dziś mija drugi rok kiedy wygasły wasze serca.
Jeszcze dwa lata temu w godzinach porannych i popołudniowych życie toczyło się zwyczajnie prosto i bezproblemowo. Dla każdego z nas dzień wydawał się lepszy niż wczoraj, zawitało słońce, pierwszy powiew ciepła i ogólnie cała sceneria wydawała się dość letnia. Nic nie zapowiadało tak tragicznego finału dnia.
Dwa lata minęły odkąd ostatni raz mogliśmy na siebie spojrzeć czy się przytulić albo dać buziaka, nigdy wcześniej nie mieliśmy tak długiego rozstania. Tęskniłem już po pierwszym dniu, aż do dziś i zapewne tęsknić będę już do końca swojego życia. Los okazał się okrutny i pozbawił nas dalszych zapewne pięknych wspólnych chwil. Przeraża mnie ta myśl, że to naprawdę już koniec, że to nie żaden koszmar tylko rzeczywistość z którą niestety trzeba się zmierzyć.
Odnoszę wrażenie, że nie ma żadnej różnicy w odczuciach pomiędzy pierwszą rocznicą a drugą, to nie ma żadnego znaczenia która to rocznica. Wydaje mi się nawet, że im dłużej trwa ta rozłąka tym jest nam ciężej i jeszcze bardziej boleśnie. Z tą sytuacją nie można się pogodzić a nawet sobie tego w żaden sposób nie wyobrażam bo jak można wymazać te wszystkie piękne wspólne chwile?! To niemożliwe. Ciągle jest tak samo... tak pusto i cicho, brakuje rytmu życia i przede wszystkim tych dwóch najważniejszych osóbek. Nigdy wcześniej nie wyobrażałem sobie życia bez którejś z nich, nawet jeśli kiedykolwiek przyszła mi taka myśl to szybko od niej uciekałem. Doskonale pamiętam większość chwil i niesamowitych przeżyć związanych z wami, nigdy tego nie zapomnę.
Na okrągło odtwarzam sobie te chwile w głowie, w pewnym sensie przeżywam je na nowo, ale to zupełnie nie to samo.
Cofając się ze trzy lata wstecz i żyjąc z dnia na dzień z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc każdemu z nas wartość i samo brzmienie okropnego słowa jakim jest „śmierć" była zupełnie obca i całkowicie nas niedotycząca. Nikt z nas nigdy nawet nie przypuszczałby, że któregoś dnia to wszystko co wspólnie przez tyle lat konserwowaliśmy i budowaliśmy może po prostu od tak runąć w ciągu sekundy i już nigdy nie powrócić. Nie potrafię opisać tego co odczuwam wspominając dzień dwunastego maja, nie potrafię się do tego w żaden sposób odnieść. Wiem jedynie, że człowiek sam siebie oszukiwał a jednocześnie za wszelką cenę nie dopuszczał do świadomości tego, że stracił właśnie dwie naprawdę bardzo bliskie osoby, które sprawiały, że nasze życie miało jakiś szczytniejszy cel, że było piękniejsze i wypełnione braterską i przyjacielską wspólną miłością. Myślę, że każdy z nas w tamtym okropnym czasie poczuł to jak gwałtownie spadł nam sufit na głowę i jak diametralnie i bezpowrotnie zmienią się nasze życia. Doskonale wiem, że już nigdy nie poczuję tej lekkości na sercu, która towarzyszyła nam kiedy byliśmy wszyscy razem, to przykre, ale niestety prawdziwe.
Wyobrażam sobie co robilibyśmy dzisiaj, jutro, za tydzień. Pewnie jak zawsze chwytalibyśmy dzień i cieszyli się z niego najbardziej jak się da. Z pewnością nie zabrakłoby przy tym śmiechu, żartów i czasem ironicznej powagi, która tak bardzo nas wszystkich śmieszyła. Z dnia na dzień człowiek uświadamia sobie, że to już nie wróci i najbardziej nurtujące w tym wszystkim jest to, że nic nie można na to poradzić, ani nikt nie jest w stanie pomóc.
Kiedy zamykam oczy widzę was na moich ostatnich wspólnie spędzonych urodzinach, widzę wasze roześmiane buzie, słyszę wasze śmiechy, głosy i żarty, chciałbym już wtedy uświadomić was jak bardzo was kochamy, jak niewiele dni wam pozostało i jak wielkim ciosem dla nas będzie wasze odejście, ale przecież to nierealne.
Już dzisiaj chciałbym żebyście wróciły, chciałbym wam wszystko pokazać i opowiedzieć wam jak bardzo za wami tęsknimy, jak bardzo was kochamy i jak bardzo was potrzebujemy bo ja mimo wszystko nadal nie wyobrażam sobie dalszego życia bez was.
Chciałoby się jeszcze tyle wam powiedzieć i jeszcze tyle dla was zrobić, ale czasem już brak na to wszystko tchu.
Информация по комментариям в разработке