Скачать или смотреть EFEKT ZDRADY

Zdrada żony burmistrza Stolca to nie jest zwykła plotka ani kaprys – to prawdziwy efekt meteorologiczny, który miejscowi nazywają „Cyklon Genowefa”. Kiedy burmistrzowa wymknie się chyłkiem do stodoły z kimś młodszym i bardziej giętkim w biodrach, nad Stolec zbierają się chmury ciężkie jak sumienia wszystkich radnych razem wziętych. Najpierw przychodzi wiatr, taki, co zrywa gacie z płotów i wynosi pościel z balkonów, odsłaniając całej wsi, kto ma prześcieradła w kwiaty, a kto w plamy po winie. Potem zaczyna padać deszcz – gęsty, lepiący i dziwnie pachnący perfumami burmistrzowej. Każda kropla ma w sobie echo jej westchnienia i brzęk spadającej obrączki.
Meteorolodzy tłumaczą to wprost: gdy zdrada osiąga kulminację, powietrze przesycone jest taką ilością napięcia seksualno-politycznego, że zaczyna się jonizacja. Burze nad Stolcem nie mają błyskawic – mają flesze, jakby paparazzi ukryli się w chmurach. Grzmoty brzmią jak śmiech sołtysa, a pioruny uderzają zawsze w te same miejsca: komisariat, plebanię i budkę z kebabem. Co ciekawe, im młodszy kochanek burmistrzowej, tym silniejszy grad – raz spadły kulki wielkości piłek do tenisa, rozbijając dach remizy i powodując, że strażacy musieli pić w ciemnościach.
Starsi mieszkańcy wspominają, że pierwsza taka zdrada wywołała huragan, który przewrócił trzy traktory i przeniósł krowę Zenka o dwa pola dalej. Od tamtej pory każdy romans burmistrzowej staje się pogodowym kataklizmem: latem upały, zimą śnieżyce, a jesienią mgła tak gęsta, że burmistrz po pijaku raz wrócił do obcej chałupy i dopiero rano zorientował się, że to nie jego żona smaży mu jajecznicę.
I choć każdy boi się tego „efektu pogodowego”, to nikt nie chce go powstrzymać – bo Stolec bez zdrady i katastrofy pogodowej byłby jak kościół bez tacy: niby stoi, ale nikt nie widzi sensu.