Usprawiedliwisz monotonię zmieniając w stabilizację
Tęsknotę co w mózgu płonie, wszelkie wariacje
Na temat codzienności pozostają w sferze marzeń
Dawno już nie miałem gości, a co będzie, czas pokaże
...
Za oknem tyle wrażeń, siedzę nawiedzony ciszą
Zamyślony jak błazen, a drzewa się kołyszą
Rytmicznie i w takt, nikogo nie ma na widoku
Godziny brzmią tak samo, przynajmniej mam spokój
Są tacy, którym przyszło dzielić własne życie
Wiem, że jestem zawistną szmatą, ciągle to słyszę
I nie widzę osoby, która podałaby rękę
Czasami mi się zdaje, że pęknę ze smutku
Pomalutku pamiętnik zbiera tony kartek
Wasze są pełne słów, a te puste, nic nie warte
Bo co tu wspominać, samotnie rok po roku
Wiem, muszę się trzymać, przynajmniej mam spokój
I nie przeginać, wiesz, tylko zajrzeć w głąb głowy
Pełna przemyśleń ślina, ja ciągle jestem gotowy
Opowiadać o tym co mocno szczypie moje serce
Każdego ranka w zsypie zmarnowanych dni jest więcej
Sprawdzasz na zegarku czy kończy się już tydzień?
Widzisz, nie mam ciśnienia chociaż troszkę się wstydzę
Tego, że wieczorem słońcu dotrzymuję kroku
W sumie wstaję skoro świt, i przynajmniej mam spokój
Nikogo nie obwiniam, to jak efekt motyla
Na mój cały mały świat wpływ miała tylko krótka chwila
Siła co tkwi w milczeniu, stały progress w skillach
Akceptacji tej pętli co już wielu z was zabiła
Programując te tryby, kolejny mądry temat
Często gadam o niczym gdy do kogo mówić nie ma
A ze słow wypełza ściema, nie widzę tego wzroku
Więc odpada dylemat, i przynajmniej mam spokój
[REF.]
Nigdy nie myślałem, że do tego dojdzie
Że będę szukał radości wśród braku spojrzeń
Że sam dla siebie okażę się być taki mały
Że los zastosuje najwyższy wymiar kary
[II.]
Bo każda dodatkowa wiedza to powód do dumy
Gdy długo zwiedzasz ciszę musisz spotkać tam szumy
I szepty też, wysłane przez podobnych Tobie
Jak dobrze wiesz, wszyscy spotkamy się w grobie
Nie widzę zatem sensu, odbudowanych więzi
Chciałbym wyciągnąć dłoń, strach trzyma na uprzęży
Bezlitosny, wstrętny gnój uderza tylko o zmroku
Zostaję w domu, chuj, i przynajmniej mam spokój
A skrzynka pocztowa to jeden kurwa wielki banner
Tysiąc pięćset wiadomości, a tematy takie same
Generowane ponoć przez przyjazne automaty
Ozdobię pysk zasłoną, bo się przecież nie znam na tym
Znalazłem jeden plus, nikt nie wymaga odpowiedzi
Odczytam i luz, i nie muszę dalej bredzić
Siedzi szczeniak, wytłumaczenia szuka w amoku
Wiem, że to o mnie, ale przynajmniej mam spokój
Biegły w deifikacji dźwięku domofonu
Pragnę pociągnąć za klamkę ale otworzyć nie ma komu
Drzwi za sobą zamknę, bo chciałbym mieć do czego wracać
Są różne drogi praca-chata i chata-praca
I tak mam sobie za złe, że ustawicznie krzyczę
Jestem upadłym diabłem co los wyjebał go na pryczę
Sen przyszedł i pokazał ile gówna jest wokół
Koszmary poszły spać więc, przynajmniej mam spokój
Ze strachem, a sumienie można utopić
Dla jednego strata czasu, a dla mnie mega profit
Bo już zdycham od hałasu co kąsa moje nerwy
Konsekwentnie, boleśnie i bez jakiejkolwiek przerwy
Pytanie powstało gdy patrzyłem sobie w pysk
Pomysłów tak mało, nagle mnie oślepił błysk
Idea: Ciepła kąpiel? Czy ujebany pokój?
W sumie to wszystko jedno, przynajmniej będę miał spokój
[REF.]
Nigdy nie myślałem, że do tego dojdzie
Że będę szukał radości wśród braku spojrzeń
Że sam dla siebie okażę się być taki mały
Że los zastosuje najwyższy wymiar kary
Информация по комментариям в разработке