Najpierw bili, potem mówili... Piekło w KL Stutthof - Czesław Lewandowski cz. 3. Świadkowie Epoki

Описание к видео Najpierw bili, potem mówili... Piekło w KL Stutthof - Czesław Lewandowski cz. 3. Świadkowie Epoki

Nagranie zrealizowane przez INSTYTUT PILECKIEGO w ramach projektu ŚWIADKOWIE EPOKI.

Witamy na kanale Świadkowie Epoki. Jeśli uważasz materiał za WARTOŚCIOWY prosimy o "ŁAPKĘ W GÓRĘ". Zapraszamy też do oglądania innych nagrań z kanału "Świadkowie Epoki".
Prosimy o SUBSKRYPCJĘ, pozwoli nam to rozwinąć kanał i dzielić się coraz ciekawszymi historiami.
Zachęcamy też do podzielenia się swoją opinią w KOMENTARZACH. A może znasz kogoś, kto mógłby opowiedzieć nam swoją historię? Pisz do nas na adres: [email protected]

Nasz dzisiejszy bohater:
Czesław Lewandowski (ur. 1928), członek Szarych Szeregów, powstaniec warszawski i więzień KL Stutthof. Po trafieniu do niemieckiej niewoli podczas Powstania Warszawskiego został wywieziony do obozu koncentracyjnego w Stutthofie. Tam cały transport aresztowanych przywitali esesmani z psami, potem była kwarantanna, która polegała na uświadomieniu więźniom, że od tej pory są tylko numerami i obowiązuje ich cały szereg zakazów i nakazów. Należało się kłaniać uniżenie każdemu Niemcowi, a okrutni kapo najpierw bili kijem bądź pejczem, a dopiero potem mówili. Każdy więzień został przydzielony do jednego z komand, w których wykonywano zupełnie bezmyślne prace, tylko po to, aby udręczyć więźniów. Najcięższe było komando zajmujące się rozładunkiem transportów z barek na pobliskim kanale. Czesław Lewandowski przepracował tam kilka dni, prawie codziennie ktoś ginął. Po powrocie do obozu Niemcy nie pozwalali odpoczywać, lecz trzeba było stać kilka godzin na wieczornym apelu, podczas którego lekarz wybierał ludzi nienadających się już do pracy. Część trafiała do obozowego „szpitala”, większość od razu do komór gazowych – nikt już nie wracał. Czesławem Lewandowskim, który miał wówczas 16 lat, zaopiekowali się starsi więźniowie – prośbą i groźbą uświadomili mu, że nie może za chleb kupować papierosów, bo nie przetrwa. To uratowało mu życie. Niebawem z kilkuset innymi więźniami p. Czesław trafił do podobozu w Elblągu, gdzie warunki były jeszcze gorsze niż w Stutthofie. Pracowali po 12 godzin dziennie w wielkiej fabryce, do tego musieli jeszcze wędrować przed i po pracy 5 km. Po drodze pluli na nich i wyzywali ich mieszkańcy Elbląga, codziennie ktoś umierał. Wszystko sprowadzało się do tego, aby uświadomić więźniom, że nie da się wyjść żywym z obozu koncentracyjnego.

Copyright by Instytut Solidarności i Męstwa im. Witolda Pileckiego.

Комментарии

Информация по комментариям в разработке